28 maja grupa przyrodnicza wraz ze swoim opiekunem - p. Wiesławem Ruszczykiem była na wycieczce w Biebrzańskim Parku Narodowym. Wyjazd miał na celu przygotowanie się do przyjazdu warszawskiej grupy. Chcemy Im zapewnić atrakcyjne wykorzystanie wolnego czasu i oprowadzić Ich po tym terenie, jakże bogatym w walory przyrodnicze. Dwanaście osób biorących udział w wycieczce zgromadziło się przed szkołą, chwilę przed ustalonym czasem. Odjazd z Wojewodzina przewidziany był na godzinę 8.00 i tak też się stało. O umówionej porze przed naszą szkołę podjechał bus i wszyscy zajęliśmy miejsca. Tu również dołączyła do nas p. Barbara Jóźwiak - przewodnik, która towarzyszyła nam od początku wyjazdu. Pan Ruszczyk sprawdził obecność i kiedy stwierdził, że nikogo nie brakuje - w końcu ruszyliśmy! W samochodzie wszyscy byliśmy zadowoleni z wyjazdu oraz chętni poznania flory i fauny w BPN. Pobyt tam dawał nam wiele przyjemności i możliwość zobaczenia pięknej przyrody. Pierwszy przystanek był przed "Zagrodą Kuwasy", gdzie kolega rozdał nam karty wstępu na teren BPN. W tym miejscu również p. Ruszczyk skorzystał z okazji i sprawdził czy jesteśmy dobrze przygotowani na warunki, które panowały w Parku. Jednak nikt nie miał żadnych problemów i posiadał niezbędne rzeczy. Ponownie wsiedliśmy do samochodu i przekroczyliśmy bramę wstępu do BPN, gdzie po przejechaniu pewnej części trasy, zatrzymaliśmy się. Na początku p. Jóźwiak przedstawiła nam kilka istotnych faktów dotyczących tego terenu. Po dość wyczerpującym wstępie, ujrzeliśmy pierwszego łosia. Kilka minut obserwowaliśmy jego zachowanie i zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcia. Następnie udaliśmy się do miejsca, z którego mieliśmy ruszyć oglądać Grzędy i Czerwone Bagno, stanowiące część Obwodu Ochronnego Grzędy. Jednak zanim to nastąpiło każdy mógł zjeść drugie śniadanie oraz odpowiednio zabezpieczyć się przed owadami. Po wykonaniu tych niezbędnych czynności p. Barbara Jóźwiak opowiedziała nam w skrócie historię Grzęd, a potem ruszyliśmy trasą, która prowadziła nas do "Wilczej góry" - to wieża widokowa wznosząca się na wysokość 8m nad poziomem torfowiska. Dalej niestety nie mogliśmy iść, ponieważ nie byliśmy na to przygotowani - tam teren był zalany, a poziom wody mógł sięgać nam powyżej pasa. Od miejsca z którego ruszyliśmy do "Wilczej góry" trasa wynosiła ok. 2,5km. Piękno BPN można było oglądać już przez okno naszego busa. Jednak, kiedy poczuliśmy grunt pod nogami, natura wydawała się być jeszcze piękniejsza, a pogoda cały czas nam dopisywała. Idąc wyznaczoną trasą zobaczyliśmy oprócz otaczających nas drzew - Grzędy i "typową roślinę grzędową", która zainteresowała nam swoim niepowtarzalnym pięknem. Ta zdaje się zwykła roślinka nadawała uroku całym Grzędom. Doskonale komponowała się w tym krajobrazie. Następnie po drodze napotkaliśmy mrowisko i p. Jóźwiak widząc nasze zaciekawienie postanowiła wzbogacić wiedzę wszystkich uczestników wycieczki. Myślę, że udało się Jej pozytywnie nas zaskoczyć. Maszerując cały czas przed siebie mijaliśmy bardzo różne rośliny, na które nie sposób było nie zwrócić uwagi. Przyjemność sprawiała nam już sama świadomość, że mamy ładną pogodę, miły widok, ciekawą choć troszkę męczącą trasę, no i świetną Panią Przewodnik. Jedną z roślin, która od razu zwróciła uwagę wszystkich był rozchodnik wielki. Roślina ta jest zielona i była mało dostrzegalna pośród wysokiej, zielonej trawy, a jednak swoim wyglądem zasłużyła na chwilę naszego zainteresowania. Pani Jóźwiak oczywiście przekazała nam kilka cennych informacji na temat tej rośliny. Idąc dalej, poczuliśmy pod stopami piasek podobny do tego na plaży - oczywiście morza w pobliżu nie ujrzeliśmy, ale za to był piękny otaczający nas krajobraz. No i tu również natrafiliśmy na trop wilka, a także przy odrobinie szczęścia możliwe było zobaczenie łosia. Niedaleko tego miejsca dojrzeć można było ładnie rozłożoną wierzbę płaczącą, a zaraz za nią zrobiliśmy sobie małą przerwę, bo upał dawał o sobie znać. Zatrzymaliśmy się na tarasie widokowym i tu przez lornetkę mogliśmy ujrzeć więcej łosi. Po kilkuminutowej obserwacji ponownie zaczęliśmy realizować plan wyjazdu. Ruszyliśmy dalej zieloną trasą, oczywiście zatrzymując się kilka razy, w celu przyswojenia coraz to nowszych informacji o roślinności w BPN. Zobaczyliśmy też pośród wysokiej trawy ślady łosia, a raczej ścieżkę, którą codziennie kroczył. Z tego miejsca można było już zauważyć "Wilczą górę", ale aby przed nią stanąć musieliśmy pokonać jeszcze kilkadziesiąt metrów. I tak wszyscy zgodnie ruszyli za p. Ruszczykiem, który wraz z p. Jóźwiak prowadził wycieczkę. Drewniana wieża z daleka świetnie komponowała się pośród otaczających drzew. Niedaleko "Wilczej góry" zobaczyliśmy żółte kwiaty, które jak się okazało po dotknięciu powodowały wczesne zestarzenie się - mam nadzieję, że nikt nawet się do tych roślin nie zbliżył... Od tego miejsca dosłownie kilka metrów dzieliło nas od wieży, naszego głównego punktu wyjazdu ku któremu coraz szybciej szliśmy. Kiedy stanęliśmy tuż przed nim - niektórzy zawahali się. Jak już wspomniałam wieża ma 8m, a część uczestników ma lęk wysokości... Jednak dla zobaczenia pięknych widoków z góry warto przełamać swoje lęki, jak później komentowali uczestnicy ci, którzy odważyli się tam wejść. Jednak liczna grupa osób dość szybko wolała poczuć grunt pod swoimi nogami - i do tej grupy należałam również ja, ale bardzo cieszę się, że zobaczyłam to, co nie było widoczne z niższego poziomu. Jedni robili sobie pamiątkowe zdjęcia, a inni jedli... Jednak czas nieubłaganie nas poganiał i musieliśmy wracać do busa tą samą trasą. Ciągle upajając się wyjątkowym widokiem, dotarliśmy do samochodu. Bez wahania wsiedliśmy do niego i pojechaliśmy na kładkę, czyli ścieżkę prowadzącą na Czerwone Bagno. Przed nią stała jeszcze kapliczka i tu można było składać prośby i życzenia, które Matka Boska pomagała spełniać. Pani Przewodnik powiedziała nam, że wiele osób odczuło Jej dobroć, więc w drodze powrotnej ci, którzy chcieli mogli takie prośby złożyć. Ruszając kładką można było zauważyć torfowisko wysokie i bardzo ciekawą roślinność, która na nim rosła, m.in. wełniankę. Kładka ta miała długość 900m i tylko nieliczni dotarli do jej końca. Tam pani Przewodnik zadała nam pytania, za które od początku wycieczki zbieraliśmy punkty i kto zdobył ich najwięcej dostał nagrodę. Na końcu tej kładki, kiedy udzielaliśmy odpowiedzi- odpoczywaliśmy zachwycając się pięknym krajobrazem. Jednak czas znowu narzucał nam tempo i musieliśmy wracać tą samą ścieżką do Kapliczki, gdzie nieliczni zanieśli prośby do Matki Boskiej. Przed busem czekało na nas kilka osób, które nie miały siły dojść do końca. Tu p. Jóźwiak rozdała nam również symboliczne nagrody w postaci kalendarzyków. I w ten sposób wyjazd już powoli dobiegał końca. Ruszyliśmy drogą, która prowadziła do bramy BPN, a później dotarliśmy do "Zagrody Kuwasy", gdzie zrobiliśmy krótki przystanek. Po przerwie wszyscy wsiedli do busa i ruszyliśmy prosto do Wojewodzina... Po drodze wysiadło kilka osób, a ostatni przystanek był w miejscu, gdzie wsiedliśmy i tam każdy zadowolony opuścił bus i czekał na autobus powrotny do domu. Myślę, że po tak wspaniałym wyjeździe zdołamy w atrakcyjny sposób przedstawić warszawskim uczestnikom projektu piękno BPN i dzięki temu będą potrafili docenić walory przyrodnicze tego terenu. Nie ulega to chyba wątpliwości, że nieco zmęczeni, ale za to bardzo usatysfakcjonowani wróciliśmy do domu. Choć w drodze powrotnej brakowało głośnych rozmów, to z twarzy uczestników można było wyczytać zadowolenie. Warto było tu przyjechać, przejść całą trasę, być zmęczonym, gdyż takie chwile są niepowtarzalne. To był jedyny w swoim rodzaju wyjazd, krajobraz, atmosfera - to po prostu Biebrzański Park Narodowy...